II Niedziela Adwentu
9 grudnia 2023
To już druga niedziela Adwentu. Dziś Kościół wzywa nas do refleksji nad Dobrą Nowiną, jaką niesie ze sobą ten czas. W tym świetle powinniśmy zastanowić się nad powodem przyjścia naszego Zbawiciela – dlaczego Bóg posyła na świat Mesjasza? Drugą ważną rzeczą jest zastanowienie się, co powinniśmy robić, czekając na naszego Zbawiciela. Wszystkie nasze dzisiejsze czytania w liturgii słowa skupiają się na następujących tematach: bliskość przybycia Pana, potrzeba pokuty w celu uzyskania przebaczenia naszych grzechów i potrzeba prowadzenia świętego życia.
W pierwszym czytaniu następuje zmiana narracji proroka Izajasza z lamentu na słowa pełne nadziei i optymizmu. Tydzień temu słyszeliśmy słowa proroka, który modlił się do Boga słowami: Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił (Iz 63,19), a dziś Izajasz woła: Oto Pan Bóg przychodzi z mocą (Iz 40,10). Pan wysłuchał modlitwę pełną wiary i nadziei. W zeszłym tygodniu prorok ubolewał i żałował, że Pan nie zburzył nieba i nie zstąpił, ale dzisiaj jego słowa brzmią bardziej optymistycznie. Początkowy zarzut zamienia się dziękczynienie. Bóg zmienia swoje działanie, bo naród Izraela zmienia swoje postępowanie. To znak, że nawrócenie i zmiana są możliwe. Podobnie jak Izajasz, my również musimy robić postępy na naszej drodze życia, oczekując na spotkanie z Chrystusem. Dzisiejsze proroctwo Izajasza jest dla nas wszystkich wielką nadzieją, że nasze zbawienie jest blisko. Trzeba nam tylko wytrwale czekać i z pokorą przygotowywać się na przyjście Pana.
Myśl związana z przybyciem Zbawiciela kontynuowana jest w drugim czytaniu. Apostoł Piotr zapewnia nas, że Chrystus na pewno przyjdzie (por. 2 P 3,10). Po raz kolejny, podobnie jak prorok Izajasz, dodaje nam nadziei. Zachęca nas, abyśmy nie tracili wiary w prorocze obietnice dotyczące przyjścia Chrystusa. Bo w naszym patrzeniu na czas może przyjść zwątpienie, że jeśli to nie dzieje się tu i teraz, to Bóg o nas zapomniał. Ale czas Boga jest inny niż nasz ludzki (por. 2 P 3,3-9). Święty Piotr pisał swój list w czasie, gdy niektórzy chrześcijanie byli bliscy utraty nadziei w obietnicę powtórnego przyjścia Chrystusa z powodu nauk niektórych fałszywych proroków. Dzisiaj Piotr przedstawia następujące bardzo ważne uwagi. Po pierwsze to, co uważamy za długi okres czasu, jest niczym do czasu Pana Boga. Istnieje różnica pomiędzy czasem Bożym a naszym. Stąd powinniśmy, mimo upływu czasu, nie marnować go i nie pozwolić, aby uśpił on nasze czuwanie. Bo jak ostrzega św. Piotr, dzień Pański przyjdzie jak złodziej(por. 2 P 3,10) – niespodziewanie. Dlatego powinniśmy prowadzić święte życie, czekając i tęskniąc za tym dniem. A drogą do tego jest nasze nawrócenie i zerwanie z grzechem.
Do tego zachęca nas w Ewangelii Jan Chrzciciel. Ten prorok Nowego Testamentu, podobnie jak Izajasz, przekazuje nam Dobrą Nowinę o rychłym przyjściu Pana. Wyraźnie wzywa nas do odrzucenia grzechów i pokuty za nie. Do tego potrzebny jest żal. Za co w naszym życiu mamy żałować? To wydarzenia, kiedy wyparliśmy się Boga naszymi słowami i czynami. To chwile, w których zawiedliśmy siebie i naszych bliźnich. To zdarzenia, w których zaniedbaliśmy dobro, które powinniśmy czynić. To chwile, gdy plotkowaliśmy i pogardziliśmy innymi. I wreszcie za to, że w naszej hierarchii wartości Bóg był na ostatnim miejscu.
Adwent jest dobrym czasem, w którym możemy powiedzieć: Boże, przepraszamy, przebacz nam, bo zgrzeszyliśmy! Jest to dla nas bardzo ważny warunek, abyśmy mogli godnie przyjąć Chrystusa. Jeśli w tym okresie szczerze pokutujemy, wówczas zbawienie, które przynosi Jezus odmieni nasze życie, mimo że przed nawróceniem było pełne grzechów. Jest tylko jeden warunek – żałować za grzechy.
Dobrze o żalu, który jest drogą do nawrócenia, mówi historia przedstawiona w filmie fabularnym o bł. Stefanie Wyszyńskim pt. „Wyszyński – zemsta czy przebaczenie”.
Akcja rozgrywa się w 1944 roku. Młody ksiądz Wyszyński zostaje mianowany kapelanem oddziału stacjonującego w Puszczy Kampinoskiej. Kiedy wybucha Powstanie Warszawskie, w Laskach przy klasztorze sióstr franciszkanek zostaje utworzony powstańczy szpital, w którym przyszły prymas Polski służy jako kapelan. Do szpitala trafiają nie tylko ranni powstańcy, ale także żołnierze niemieccy. Wśród żołnierzy niemieckich jest także jeden, który prosi ks. Wyszyńskiego o spowiedź. Wyszyński traktuje Niemca nie jak wroga, ale człowieka w potrzebie, który czuje się samotny, opuszczony, cierpi i lęka się śmierci. Rozpoczyna się spowiedź. Niemiec mówi, że zrobił wiele złego. Opowiada, że wykorzystał dziewczynę, młodą Polkę, bo nakłamał jej, że się z nią ożeni, a przecież ma już żonę. Spowiednik pyta: Czy coś jeszcze chcesz powiedzieć Bogu – Nie, to już wszystko – odpowiada Niemiec. Znając realia wojny, ks. Wyszyński pyta: A zabijałeś? – Oczywiście. Tak jak wszyscy – mówi żołnierz. A żałujesz tego – pyta Wyszyński – No, ale czego. Ratujemy świat od bolszewików i podludzi! Bo to wrogowie Pana Boga! Ks. Wyszyński widzi, że ma przed sobą człowieka pełnego nienawiści, który stał się ofiarą nazistowskiej propagandy, i który nie chce i nie potrafi wzbudzić w sobie żalu za grzechy. Jego sumienie w mordowaniu niewinnych ludzi nie widzi żadnego problemu. Z tego powodu Wyszyński ze smutkiem, ale i stanowczo odpowiada do żołnierza, że jeśli świadomie to mówi, to nie może udzielić mu rozgrzeszenia. Jednak jeniec teraz tego nie rozumie, dlaczego nie otrzymał rozgrzeszenia i tylko pyta ze zdziwieniem: Dlaczego…, dlaczego…? Kolejny raz tego Niemca widzimy w jednej z końcowych scen filmu, gdy powstanie dogasa i w prowizorycznym szpitalu jest coraz więcej rannych i umierających. Wtedy to ocalony po udanej operacji Niemiec przeżywa nawrócenie. W swoim sumieniu dostrzega ogrom popełnionego zła i pragnie oczyszczenia. Mówi ks. Wyszyńskiemu, że chce, żeby Bóg go zobaczył i żałuje za to zrobił. Odzyskując sumienie, nawet mówi: – My przegramy. Co nas czeka za te wszystkie zbrodnie? Po tym wszystkim Niemiec otrzymuje rozgrzeszenie i jest gotów na pokutę. Sumienie i żal otworzyło mu drogę do nawrócenia.
Nie jest możliwe nawrócenie, bez wcześniejszego „wejścia w siebie” i rozeznania w sobie tego, co dobre i tego, co złe. To rozeznanie nazywa się sumieniem i jest prostowaniem ścieżek swojego życia na przybycie Zbawiciela. Człowiek jest w stanie pokonać w sobie zło pod jednym warunkiem, że zdobędzie się na pokorne wyznanie: „Uznaję mój grzech”. Nie tylko „poznaję”, lecz „uznaję”. Do tego dziś wyzywa nas św. Jan Chrzciciel. Żal za grzechy, nawrócenie i pokuta to najlepsze przygotowanie do Bożego Narodzenia, aby Jezus mógł się w nas narodzić na nowo. Zadajmy, zatem na koniec wraz z Alexandrem Popem, katolickim poetą, trudne pytanie: „Co zyskam, jeśli Jezus rodzi się w tysiącach szopek na całym świecie, a nie narodzi się w moim sercu i moim życiu?”.